Z początku wszystko wyglądało dość prosto. Piotr S. to zadeklarowany zwolennik PiS i organizator blokad na DK8. Jeden z sąsiadów Piotra S. z Roztocznika napisał do nas abyśmy „sprawdzili jak żyje się biednemu rolnikowi z Roztocznika … a te wszystkie blokady to z powodu tylko i wyłącznie kasy, której mu zawsze mało”. Nasz czytelnik wspominał także o samochodach Piotra S. które we wsi wywołują emocje.
Oczywiście postanowiliśmy sprawdzić jak sprawy się mają, szczególnie iż argumenty ekonomiczne na protestach rolników są chyba jedynymi wiarygodnymi.
Nasz dziennikarz pojechał do Roztocznika aby sprawdzić i porozmawiać z Piotrem S. Po chwili kiedy rozpoczął swoją pracę przed domem rolnika, cały czas znajdował się na drodze publicznej nie wchodząc na teren jego posesji, ten zaatakował dziennikarza wyrywając mu telefon oraz szarpiąc domagał się zaprzestania dalszych czynności oraz grożąc.
Oczywiście nasz dziennikarz nie odstąpił od wykonywania swoich obowiązków do tego poinformował policję o zdarzeniu. Wtedy też Piotr S. schował się w swoim domu do czasu przybycia patrolu z KPP w Dzierżoniowie. Interwencja policji uświadomiła agresywnemu rolnikowi, iż takie postępowanie jest zagrożone karą do 5 lat pozbawienie wolności.
Po interwencji policji Piotr S. stał się potulny jak baranek choć mimo naszych wielokrotnych prób nie udało się nam uzyskać jego komentarza.
Rzeczywiście przed domem Piotra S. widzieliśmy trzy Mercedesy za domem trzy Toyoty i kolejnego Mercedesa. Czy tak wygląda bieda na wsi? Czy właśnie ujawnienia tych faktów obawiał się Piotr S? Czy teoria o biednych i bankrutujących rolnika jest prawdziwa? Czy bankrutujący rolnik „inwestuje” w Mercedesy? Czekamy a Piotr S. milczy.
Od wielu lat prawdziwe żniwo zbierają organizatorzy pokazów handlowych, podczas których prezentowane są bardzo drogie produkty cechujące się rzekomo niezwykłymi właściwościami, tj. „prozdrowotne zestawy garnków”, „cudowne kołdry”, „uzdrawiające preparaty”, które wręcz wciska się najczęściej seniorom, zachęcając jednocześnie do zawierania skomplikowanych i często niekorzystnych umów.
Tak było w przypadku Pani Ewy, będącej jedną z ofiar firmy Labotrans z Wrocławia, która w kwietniu 2018 roku uczestniczyła w prezentacji produktu medycznego do stosowania profesjonalnej magnetoterapii z użyciem pola magnetycznego o niskiej częstotliwości. Terapii uznawanej przez Światową Organizację Zdrowia WHO za metodę bezpieczną i skuteczną w leczeniu ponad pięćdziesięciu schorzeń, tj. osteoporozy, choroby Parkinsona, stwardnienia rozsianego, cukrzycy, nadciśnienia itp. Zgodnie z rekomendacją organizatora pokazu, przy pomocy urządzenia możliwa była realizacja terapii falami alfa, beta i Schumanna, a także terapii oczyszczania organizmu poprzez eliminację bakterii, wirusów, grzybów i pasożytów, będących faktycznymi przyczynami wielu schorzeń.
Pani Ewa, przyjmując powyższe twierdzenia dotyczące prezentowanego produktu za prawdziwe, jeszcze w tym samym dniu podczas spotkania zawarła z firmą Labotrans z Wrocławia umowę kupna-sprzedaży produktu za cenę ponad 5 tysięcy złotych oraz dodatkową umowę kredytu konsumenckiego w celu sfinansowania zakupu wyrobu medycznego do stosowania magnetoterapii. Łączna cena sprzedaży ratalnej wyniosła ponad 7 tysięcy złotych.
Jak się później okazało, zakupiony przez panią Ewę produkt nie posiadał żadnych niezwykłych właściwości leczniczych wobec chorób wymienionych przez organizatora podczas pokazu handlowego, co w pierwszej kolejności skłaniało do refleksji, że firma Labotrans zastosowała wobec Pani Ewy jako konsumenta nieuczciwą praktykę rynkową, wprowadzając ją w błąd. Wszak wniosek jest prosty: gdyby Pani Ewa wiedziała, że zapewnienia producenta nie są prawdziwe, nie kupiłaby trefnego sprzętu.
Kolejne wątpliwości budził również sposób organizacji samej prezentacji, bowiem sprzedaż była skierowana tylko do określonej grupy wiekowej – osób starszych i cierpiących na przewlekłe schorzenia, a co niewątpliwie wpływało na profil konsumenta, biorąc pod uwagę ocenę ograniczonych zdolności poznawczych jako strona umowy, w sytuacji jednoczesnego oferowania kredytu ratalnego na zakup produktów o wartości znacznie przekraczającej dochody zainteresowanych zakupem konsumentów.
Na szczęście Pani Ewa nie spłaciła całej kwoty wynikającej z uprzednio zawartej umowy. W porę skorzystała z usług prawnych adw. Ilony Kwiecień, która reprezentowała klientkę na etapie postępowania sądowego. W dniu 17 grudnia 2020 roku przed Sądem Rejonowym w Dzierżoniowie zapadł wyrok, na mocy którego niekorzystna umowa kupna-sprzedaży zawarta pomiędzy Panią Ewą a stroną pozwaną – Labotrans Sp. z o.o. z siedzibą we Wrocławiu, jest nieważna. Sąd Rejonowy zobowiązał pozwanego do zwrotu wysokości dotychczas wpłaconej kwoty, która wynikała z harmonogramu spłat ratalnych i zasądził od strony pozwanej na rzecz powódki zwrot kosztów procesu. Wyrok I C 729/20 uzyskał rygor natychmiastowej wykonalności. Niestety, finalnie egzekucja komornicza wobec dłużnika Labotrans Sp. z o.o. okazała się nieskuteczna.
Schemat działania firm takich jak Labotrans z Wrocławia jest zbliżony – za każdym razem żerują na nieświadomych konsumentach. Najczęściej na ludziach zmagających się ze stanem chorobowym, szukających remedium na swoje zdrowotne bolączki. Jeśli senior nie dysponuje w portfelu gotówką podczas spotkania, sprzęt zawsze może wziąć na raty. Prezenter wraz z resztą obsady wykwalifikowanych manipulatorów, zręcznie podsuwają odpowiednie dokumenty do wypełnienia. Konsument pod wpływem chwili podejmuje decyzję o zakupie sprzętu, będąc święcie przekonany, że trafił na okazję swojego życia. Dopiero, gdy wraca do domu, wczytuje się w warunki umowy i…popada w skrajną rozpacz. To właśnie wtedy najczęściej orientuje się, że do zapłaty przyjdzie mu o wiele więcej, niż „skromne” kilka tysięcy, gdyż kredyt udzielony został na wyjątkowo niekorzystnych warunkach, a towar, który na pokazie wyceniono na kilka tysięcy złotych, w rzeczywistości wart jest ułamek tej ceny. Na kontakt z organizatorem pokazów handlowych jest już za późno, ponieważ sprzedawca zwyczajnie się ulatnia. Firma, która sprzedała „magiczny sprzęt” pozostaje nieuchwytna, gdyż równie często jak nazwę, zmienia też adres siedziby. Niezwykle trudne i często wręcz niemożliwe staje się zwrócenie towaru, pomimo tego, że konsument ma prawo do rezygnacji z zakupu dokonanego poza lokalem przedsiębiorcy w terminie 14 dni od zawarcia umowy. Pokrzywdzony często zostaje „na lodzie” z kredytem i towarem, który równie dobrze mógłby kupić w markecie i/lub na serwisie aukcyjnym za niewielką część tego, co zapłacił na pokazie lub dopiero zapłaci w formie comiesięcznej ratalnej spłaty.
Wyżej opisana historia dowodzi, że seniorów oszukanych podczas pokazów szerzej znanych jako „pokazy garnków”, jest wielu. Najczęściej to właśnie najstarsi są celem manipulatorów stosujących perswazyjne techniki sprzedaży, w celu – kolokwialnie ujmując: naciągnięcia niejednokrotnie ufnych konsumentów na zakup kołder gwarantujących długowieczność, masażerów z wymyślnymi funkcjami, czy zestawów garnków, które w zamyśle producenta mają zapewnić zdrowe żywienie. Często są to kwoty sięgające kilkunastu tysięcy złotych za sprzęt od nieznanego producenta, który nie posiada żadnych specjalnych właściwości, a przy tym jest wątpliwej jakości. W ostatecznym rozrachunku, sprzęt zakupiony dla zdrowia, w rzeczywistości rujnuje sytuację zdrowotną i materialną naiwnego konsumenta.
Co roku Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów rozpatruje kilkaset skarg dotyczących nieuczciwych praktyk. Jednocześnie przestrzega przed pułapkami czyhającymi na pokazach handlowych, na które zaprasza się szczególnie wrażliwą grupę konsumentów jaką są seniorzy. Kuszeni bezpłatnymi badaniami, darmowymi prezentami pod postacią ciśnieniomierzy czy sprzętu do masażu, promocją zdrowego stylu życia i abonamentami medycznymi, stają się nieświadomymi ofiarami nieuczciwych praktyk wobec konsumenta i jednocześnie beneficjentami sprzętu, który w ogóle nie posiada żadnych właściwości leczniczych prezentowanych wcześniej na pokazie.
Firma Labotrans z Wrocławia jest kolejną firmą, wpisującą się w zasmucający krajobraz przedsiębiorców, którzy w imię zysków, już dawno porzucili zasady moralności i przyzwoitości panujące w biznesie.
Wyrok SR w Dzierżoniowie Wydział I Cywilny, sygn. akt I C 729/20 z 17 grudnia 2020 r., dotyczy firmy Labotrans Sp. z o.o. z siedzibą 50-078 Wrocław, ul. Stanisława Leszczyńskiego 4/25, KRS: 0000621940. Byli Prezesi Zarządu w spółce – Bartosz Dziubczyński i Paweł Piotr Zdeb.
Prokuratura Okręgowa w Świdnicy przesłała do Sądu Rejonowego w Dzierżoniowie, akt oskarżenia przeciwko organizatorom neonazistowskich koncertów . Wśród oskarżonych jest Piotr G. brat PiSowskiego działacza z Dzierżoniowa Jerzego G. – ten oskarżony jest o okradanie kontenerów PCK.
Jako pierwsi publikujemy akt oskarżenia sporządzony przez prokuraturę. Lektura tego dokumentu jest porażająca i szczegółowo opisuje zachowanie prawdziwych „patriotów”.
Otrzymaliśmy informacje od naszego czytelnika w sprawie nowego przejazdu kolejowego położonego przy skrzyżowaniu ulicy Grunwaldzkiej i Dzierżoniowskiej w Bielawie. Okazuje się że wyjazd z podstrefy WSEE w kierunki Dzierżoniowa nie jest bezpieczny.
Ale zacznijmy od początku. Ciężarówka z naczepą wedle prawa może mieć maksymalną długość 16,5 m. Maksymalna długość zestawu z przyczepą może liczyć już ponad 25 m długości.
Jeśli zmierzymy odległość od krawędzi skrzyżowania ul. Grunwaldzkiej do torów to jest to odległość mniejsza niż 16,5 metra. W praktyce oznacza to tyle, iż samochód ciężarowy z naczepą nie jest w stanie zmieścić się na drodze między skrzyżowaniem a torami. Naczepa pozostanie na torach jeśli kierujący podjedzie do krawędzi jezdni na skrzyżowaniu. Widać to na zdjęciu poniżej.
Tym samym zgodnie z przepisami prawa kierujący ciężarówką nie ma prawa wjechać na tory jeśli nie da rady od razu zjechać ze skrzyżowania. Jeśli się zatrzyma to część pojazdu pozostanie na torach.
Jedynym sposobem pokonania tego skrzyżowania przez pojazd ciężarowy z naczepą jest zatrzymanie się przed znakiem STOP, przed torami i kontynuowanie jazdy w taki sposób aby bez zatrzymywania się przejechać przez skrzyżowanie – w lewo w stronę Dzierżoniowa albo w prawo w stronę Bielawy.
Czy da się pokonać to skrzyżowanie w taki sposób? Sprawdziliśmy to i jest to możliwe ale tylko w przypadku sprzyjających warunków drogowych. Skręcenie w prawo właściwie nie stanowi problemu, droga jest dobrze widoczna i przy dobre ocenie sytuacji kierujący bez problemu zjedzie od razu ze skrzyżowania.
Sytuacja znaczne komplikuje się jeśli kierujący pojazdem będzie chciał skręcić w lewo w kierunku Dzierżoniowa. Czas jaki potrzebny jest dla ciężarówki z naczepą ruszającej ze znaku STOP przed torami, pokonującej odległość do skrzyżowania oraz zjazd ze skrzyżowania w kierunku Dzierżoniowa to około 13-15 sekund. Zależne to jest na przykład od tego jak bardzo zestaw jest obciążany – masa zestawu.
Natomiast widoczność jaka dysponuje kierujący stojący przed znakiem STOP przed torami ograniczona jest do części ulicy Bielawskiej – okolice posesji ul. Bielawska 4. Czyli odcinek drogi o długości około 140-150 m. Czas w jakim pojazdy pokonują ten odcinek przy założeniu, iż poruszają się z prędkością administracyjną 50 km/h to 10-11 sekund.
Rachunek jest prosty, kierującemu ciężarówką z naczepa zabraknie 2-3 sekund do bezpiecznego zjechania ze skrzyżowania. Poza tym prędkość ciężarówki nawet po 15 sekundach będzie niewielka, dużo niższa niż 50 km/h, co zmusi kierujących jadących ulica Bielawską do hamowani mniej lub bardziej gwałtownego hamowania. Warto przypomnieć, że kierujący ciężarówką po ruszeniu ze znaku STOP przed torami nie ma możliwość już zatrzymania pojazdu, ponieważ pojazd utknie na torach!!!!
Problem jest aktualny i dość poważny ponieważ ulica Grunwaldzka w Bielawie prowadzi do specjalne strefy ekonomicznej wiec trudno sobie wyobrazić strefę bez ruchu pojazdów ciężarowych. Trudno wymagać od kierujących ciężarówkami aby podejmowali ryzyko zatrzymywania pojazdów na torach. Czy istnieje zatem rozwiązanie tej niebezpiecznej sytuacji?
Doraźnie istniej chyba tylko dwa rozwiązanie. Albo zakaz skrętu w lewo w kierunki Dzierżoniowa z ulicy Grunwaldzkiej albo ograniczenie prędkości na ulicy Bielawskiej w kierunku Dzierżoniowa do prędkości 30 km/h!!!!!
Niestety to kolejny problem pokazujący jak bardzo rewitalizacja linii kolejowej do Bielawy realizowana była bez przemyślenia i przygotowania. Bez przygotowania które obecnie zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego, zdrowi i życiu użytkowników drogi z Bielawy do Dzierżoniowa. Czekamy na reakcję władz i odpowiednich służb. Mamy nadzieję że na tyle szybka aby nie stała się tragedia.
Kilka miesięcy temu dowiedzieliśmy się, my mieszkańcy Dzierżoniowa i okolic, że planowana kolej do Bielawy jednak koliduje z obwodnicą. Chodzi dokładnie o rondo na ulicy Batalionów Chłopskich za stacją ORLEN w kierunku Bielawy.
Zapewniano nas że wszystko jest pod kontrolą, że owszem tory kolejowe będą przebiegać przy rondzie ale wszystko uda się załatwić jak trzeba. Niestety pierwszy przetarg został unieważniony ponieważ nie uwzględniał przejazdu kolejowego przy wspomnianym rondzie. Aktualnie ogłoszono przetarg kolejny.
Jak się okazuje potencjalni wykonawcy także widzą problemy komunikacyjne wynikające z sąsiedztwa ronda i przejazdu kolejowego. W pytaniach pojawiają się naprawdę niebezpieczne scenariusze mówiące o możliwości zakleszczenia pojazdów między rogatkami. Oceńcie Państwo to sami ale wydaje się, iż samorząd naszego województwa postawił mocno na prowizorkę i hura optymizm. Teram my mieszkańcy Dzierżoniowa może będziemy mieć kolejny kawałek obwodnicy za 4 lata!!! Prosimy o zwrócenie uwagi na pytanie 6 w poniższym dokumencie.
Jest na naszym mieście taka instytucja, która od lat przynosi wstyd. Wstyd nie sobie, tylko nam mieszkańcom Dzierżoniowa. Instytucja ta nazywa się Prokuratura Rejonowa w Dzierżoniowie.
Kiedyś instytucją ta zawiadywał prokurator, który został odwołany ponieważ słabo pracował. Za karę, za słabą pracę został …. awansowany do Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.
Później inna Pani będąca szefową tej instytucji wpłaciła na kampanie burmistrza Marka Pioruna (PZPR obecnie OBS) tysiące złotych a niektórzy dziwili się skąd burmistrz ma tak świetną ochronę „prawną”. W końcu inny prokurator został przyłapany na piciu = spożywaniu alkoholu w godzinach pracy w służbowym aucie. I moglibyśmy tak dalej i dalej.
Wkład do długopisu niezbędny
Okazuje się że rozpasanie prokuratury i prokuratorów obecnie nie ma granic. Otóż niejaki prokurator Emil Wojtyra traktuje służbowe auto z kierowcą jak bezpłatne taksi na zawołanie. Dnia 13 listopada br udało się nam przyłapać jak prokurator Wojtyra w taki właśnie sposób udał się do sklepu po ….. wkład do długopisu. Co ciekawe wkładu nie kupił ponieważ nie podobał się on Panu prokuratorowi!!!! Czy naprawdę prokurator służbowym autem z kierowcą musi w godzinach pracy załatwiać sprawy przyborów do pisania???
Zapytaliśmy o to rzecznika prasowego prokuratury i odpowiedz jaka otrzymaliśmy jest co najmniej nieprzycierana. Otóż według rzecznika Pan prokurator Emil Wojtyra tylko „przypadkiem” pojechał służbowym autem z kierowca po wkład. Miał spotkać się z sędzią w sądzie ale zmienił zdanie i wrócił. Kiedy poprosiliśmy o informacje z którym sędzią miał się spotkać i w jakiej sprawie, Pan rzecznik już nam nie odpowiedział.
Niech nasi czytelnicy ocenią to zachwianie prokuratora Emila Wojtyry, prokuratora znanego ze skłonności do ……
Uzyskaliśmy szokujące informacje na temat kolejnego kandydata do rady powiatu w Dzierżoniowie. Tak jak pisaliśmy wcześniej, kolejny lider PiS z Dzierżoniowa miał ogromne problem z prawem, pozostaje zatem aktualne pytanie czy dlatego rządzący chcą zniszczyć sądy aby bronić przestępców?
Cofnijmy się w czasie. Janusz Maniecki w latach 1991 do 1996 był dyrektorem I Liceum Ogólnokształcącego w Dzierżoniowie. W opinii uczniów był świetnym nauczycielem, nauczycielem z pasją, który potrafił wspaniale opowiadać o historii, potrafił także zjednać sobie sympatie uczennic. Jego byli uczniowie, do których udało się nam dotrzeć, powtarzali że był to nauczyciel jakich mało. Choć dodają, iż z perspektywy czasu, niektóre zachowania Pana Manieckiego wykraczały jednak poza relację nauczyciel-uczeń, szczególnie zaś dotyczyło to jednej z uczennic Agnieszki G. (imię zmienione przez redakcję). Sprawa ta powinna być uznana za sprawę osobistą Pana Janusza Manieckiego, jednak nie w przypadku relacji nauczyciel-uczeń. Szczególnie iż ta znajomość nikomu nie przyniosła szczęścia; ani uczennicy, ani nauczycielowi ani rodzinie nauczyciela.
Prawdopodobnie ta bliska znajomość Janusz Manieckiego z uczennicą wywarła negatywny wpływ nie tylko na zawodowe życie kandydata. Otrzymał on druzgocąca opinię z okresu kiedy był dyrektorem liceum.
„Pan Janusz Maniecki nie jest człowiekiem otwarty, nie wykazuje chęci współpracy ze swoimi przełożonymi. Wydaje się, że uwagi przyjmuje jako krytykę, stąd brak mu obiektywizmu w stosunku do siebie i innych. …. Na podstawie sprawowanego nadzoru pedagogicznego, w wyniku rozmów z pracownikami szkoły oraz szczegółowej analizy anonimowej ankiety można jednoznacznie stwierdzić, że Pan Janusz Maniecki nie potrafi stworzyć właściwej atmosfery pracy w placówce, która kieruje. Nie posiada umiejętności rozwiązywania konfliktów, a wręcz buduje je. …. Największym mankamentem w pracy dyrektora jest nieumiejętność kierowania zespołem ludzkim.” – opinia z dnia 30 kwietnia 1996 roku.
31 sierpnia 1996 roku Janusz Maniecki przestał być dyrektorem I Liceum Ogólnokształcącego w Dzierżoniowie. Ale jego problemy się nie skończyły. Wręcz się rozpoczęły.
Okazało się że w kasie I LO zaczęły pojawiać się braki a dokumenty, które braki miały wyjaśniać są co najmniej podejrzane. Tak Panem Manieckim zaczęła interesować się prokuratura i policja. W wyniku prowadzo0nego śledztwa stało się jasne kto za tymi brakami stoi i kto odpowiada za wyprowadzanie funduszy ze szkoły. Dokumenty przestawione poniżej wyjaśniają sprawę i udział w tym procederze Pana Janusza Manieckiego.
Dla nas informacje te były porażające, człowiek który tak dużo na swoim profilu FB poświęca uwagi uczciwości, nieskazitelności, zarzucając innym oszustwa i złodziejstwo; sam nie jest na tyle „czysty” aby uchodzić za sprawiedliwego.
Tu właściwie historia Pana Janusza Manieckiego powinna się zakończyć, ale Pan Maniecki postanowił mimo to angażować się w politykę uznając że problemu nie ma i nie było.
Chcieliśmy porozmawiać o tej niemiłej historii i przedstawić także stanowiska kandydata – niestety stwierdził, iż na te tematy nie będzie z nami rozmawiać.
Z kronikarskiego obowiązku dodać musimy, iż Pan Janusz Maniecki miał też przygodę z prowadzeniem pojazdu (Opel Kadet – produkcji niemieckiej) pod wpływem czy po spożyciu alkoholu. Może z tego powodu tak bardzo lubi teraz spacery? Tego niestety nie wiemy.
Kara i tym samym wyrok wydany w sprawie Janusza Manieckiego uległy już zatarciu. Co oznacza, iż w świetle prawa jest On nie karany, nie oznacza to jednak że zatarciu ulegają czyny. Szczególnie w przypadku polityka i kandydata w wyborach.
„Resortowe dzieci” to znana książką która miała ukazywać powiązania elit ze służbami PRL. W uproszczeniu – jeśli ktoś miał ojca, dziadka w służbach PRL – już był podejrzewany przez tzw. „prawdziwych Polaków” i nie powinien liczyć na żadne stanowiska. Oczywiście moralnie nagannym jest obarczanie dzieci grzechami ojców, jeśli takowe grzech w ogóle były. Ale zjednoczona prawica, w tym PiS bardzo lubią w tę grę grać, szczególnie jeśli jest to przydatne dla swoich celów politycznych. PiSowi nie przeszkadza komunistyczny prokurator Piotrowicz, łagodzący w wywiadach zachowania skazanego pedofila czy profesor Pawłowicz, której zachowania często nie licują z tytułem i stanowiskiem, a nawet ze zwykłym poziomem dobrego wychowania. Nie przeszkadza im także wielu innych członków PZPRu odnoszących sukcesy zarówno w PRLu jaki i pod obecnymi rządami.
Niestety obłuda PiSu dotarła także na nasze lokalne podwórko. Dzierżoniów ledwo co wydostał się spod panowania jawnego współpracownika SB, Marka Pioruna (PZPR obecnie OBS) – pisaliśmy o tym na naszych stronach, a już szykuje się kandydat – jak w tytule – resortowe dziecko. Okazuje się że kandydat PiS Jarosław Kresa w sposób umyślny lub przez nieuwagę zapomniał poinformować wyborców, nas dzierżoniowian, że jego ojciec Józef Kresa to wieloletni funkcjonariusz milicji obywatelskiej także w czasie stanu wojennego.
To przeoczenie chyba nie było jednak przypadkowe, ponieważ jak wynika z informacji uzyskanych od innych kandydatów PiS w obecnych wyborach sprawa ta była omawiana „i z posłem Dworczykiem i minister Zalewską„. Kandydaci i decydenci PiS mieli zatem pełna wiedze o „resortowości” kandydata Kresy jednak tą wiedzą z nami wyborcami się nie podzielili. Ostatecznie to wyborcy ocenią czy im ten fakt przeszkadza czy nie, tylko dlaczego był on przed nimi ukrywany?
Jest 8 kwietnia 2015 roku, kampania wyborcza w związku z wyborami na Prezydenta RP, w Ząbkowicach Śląskich także w Dzierżoniowie organizowane jest spotkanie z kandydatem PiS Andrzejem Dudą. Na spotkaniach obiecuje wszystko i wszystkim, nie liczy kosztów pytanie czy się wywiąże z obietnic.
Przypomnijmy słowa Andrzeja Dudy z Ząbkowic Śląskich „To, że państwo chcą przywrócenia tej drogi do rządowych planów, a mimo obietnic nie jest to realizowane, jest swoistą nieuczciwością rządów ostatnich lat […]. Prezydent, jako ten wybrany przez naród, powinien takiej rzeczy pilnować i być ponad podziałami, powinien być kreatorem dialogu, arbitrem na scenie politycznej i powinien kierować się dobrem przede wszystkim Rzeczpospolitej, a nie konkretnego obozu partyjnego […]. Prezydent powinien mieć odwagę spotkać się z dużymi grupami społecznymi, nawet wtedy kiedy one protestują i nie są zadowolone z prowadzonej polityki. Tej odwagi w ostatnich pięciu latach nie było, bo prezydent nie znalazł czasu”
To że droga K8 wymaga modernizacji wiedzą wszyscy którzy nią jeżdżą, pisaliśmy o tym wielokrotnie ostatnio jako http://www.edzierzoniow.pl/?p=300. Andrzej Duda poza słownymi obietnicami podpisał też deklarację poparcia w 2015 roku.
Po trzech latach sprawdzamy co zrobił Prezydent Andrzej Duda i jak z obietnicy się wywiązał. Sprawdzamy na stronie prezydent.pl czy są jakieś informacje o drodze K8 czy może S8 – wynik zero – brak jakichkolwiek informacji. Czy to znaczy że Andrzej Duda nie dotrzymał obietnicy?
Sprawdzamy dalej, w dniu 19 lipca 2018 roku i w dniu 31 lipca 2018 roku powtórnie piszemy maila prosząc o wszystkie dokumenty zawiązane z realizacją obietnicy i deklaracji podpisanej 8 kwietnia 2015 roku w Ząbkowicach. W odpowiedzi otrzymujemy …… nic, nie otrzymujemy żadnego skanu, żadnej informacji o mailu wysłanym w sprawie przebudowy K8 …. Pan Andrzej Duda zapomniał o swoich obietnicach i deklaracjach.
Pytamy kierowców w Łagiewnikach na światłach co sądzą o takim postępowaniu Prezydenta Andrzeja Dudy, w większości padają niecenzuralne określenia pod adresem prezydenta, te łagodniejsze to – oszust, powinien za to odpowiedzieć, kłamca, ….
Prawo i Sprawiedliwość wielokrotnie podkreśla jak ważne są dla tej partii takie wartości jak prawo i sprawiedliwość. Wydaje się naturalnym, iż osoby występujące pod sztandarami PiS powinny się zatem cechować nieskazitelnością. Wydaje się jednak, iż w Dzierżoniowie jest inaczej niż wskazuje nazwa tego ugrupowania. Mieszkańcy Dzierżoniowa od pewnego czasu pokazują iż mają już dosyć PiS i chyba sami członkowie PiS dają ku temu powody.
Głośna na całą Polskę była sprawa lidera PiS w Dzierżoniowie Jerzego G. Ten polityk PiSu z poparciem minister Zalewskiej, został szefem PCK we Wrocławiu. Kiedy działalnością Jerzego G. zaczęły interesować się media okazało się, że Pan lider PiSu w Dzierżoniowie zrobił przekręt na grube kwoty, wedle prokuratury na kwotę ponad miliona złotych!!! Sprawy nie dało się już ukryć ponieważ są mocne dowody. Ostatnio adwokat Jerzego G. chciał aby jego klient wyszedł za kaucją 200 tys. zł, sąd jednak nie zgodził się i Jerzy G. kolejne miesiące spędzi w areszcie.
Warto tez przypomnieć, iż brat Jerzego G. ma jeszcze większe problemy z prawem. Piotr G. związany jest z ruchem neofaszystowskim i organizowany przez niego koncert w Dzierżoniowie stał się powodem ogromnej akcji ABW i Policji. Sprawa była bardzo głośna w polskich jak i europejskich mediach.
Jak się okazuje Jerzy G. to nie jedyny problem PiSu w Dzierżoniowie. Kolejnym członkiem tego ugrupowania jest Roman Kowalczyk, który zasłynął z pobicia policjanta oraz faktu, że prokuratura umorzyła to postępowanie. Dopiero po interwencji Prokuratora Generalnego radny Roman Kowalczyk został ukarany ale kara była bardzo łagodna jak na taki wybryk.
Drugim liderem PiSu w Dzierżoniowie z problemami z prawem jest Roman Gabrowski, były kandydat na stanowisko burmistrza w Dzierżoniowie. Panu Romanowi zostało zatrzymane prawo jazdy, mimo to Pan roman jako prawy i sprawiedliwy nie zrobił sobie z tego nic nadal prowadził pojazd …. tym razem bez prawa jazdy. Został na tym przyłapany …. ale jako doświadczony polityk prawy i sprawiedliwy nikogo nie przeprosił, szukał tylko wytłumaczenia dla swojego niezgodnego z prawem zachowania. Pewno w tym roku będzie znów startować w wyborach, pytanie czy mu nie wstyd.
Nic dziwnego w tym że z takimi kandydatami PiS w Dzierżoniowie zalicza same porażki, nic dziwnego także w tym że mieszkańcy Dzierżoniowa mają dosyć takich „pisowców” i jawnie się sprzeciwiają co widać po ostatnich licznych demonstracjach w obronie sądów.
Warto też dodać, iż nie są to wszyscy przedstawiciele PiS w Dzierżoniowie mający problemy z prawem. Niebawem dalsze nazwiska i jeszcze bardziej szokujące informacje.